wtorek, 16 października 2012

Eksperci czy ignoranci? Reaktywacja

Co jakiś czas na adres mailowy mojej firmy szkoleniowej przychodzą zgłoszenia od rozmaitych trenerów i ekspertów z różnych dziedzin, deklarujących gotowość do przygotowania i poprowadzenia szkoleń. Nie ukrywam, że choć jestem otwarty na tego typu propozycje, gdyż moim zamiarem jest zaoferowanie klientom najlepszych usług na rynku, to za każdym razem miewam wątpliwości co do rzeczywistej wiedzy i umiejętności aplikującego trenera. Jest bowiem tak, że uzyskane dyplomy, certyfikaty i doświadczenie w prowadzeniu szkoleń (i odpowiednio skonstruowane CV) uprawdopodabniają posiadanie odpowiednich kompetencji, ale nigdy nie zapewniają pewności. A ja muszę być bliski pewności, że powierzam edukację klientów mojej firmy właściwej osobie. Dlatego też kiedy otrzymałem zgłoszenie od trenera zajmującego się komunikacją niewerbalną (dla zaciemnienia identyfikacji tej osoby będę konsekwentnie pisał w rodzaju męskim, nie przesądzając, czy ta osoba była kobietą czy mężczyzną), postanowiłem się z nią spotkać i osobiście przetestować jej umiejętności.



Umówiliśmy się w jednej z warszawskich kawiarni. Przyszedłem nieco wcześniej, żeby wybrać odpowiedni stolik. Jak to mam w zwyczaju, rozejrzałem się po kawiarni i z zaciekawieniem, aczkolwiek dyskretnie przyjrzałem się siedzącym w niej ludziom. Para po lewej: z ułożenia stóp, pochylenia tułowia ku sobie oraz wzajemnego naśladowania (dopasowania) postawy i gestów można było wnosić, że oboje czują się dobrze w swoim towarzystwie, a randka (obok talerza dziewczyny leżała czerwona róża, uznałem zatem, iż była to randka) - przynajmniej na razie - jest udana. Po prawej mężczyzna około pięćdziesiątki spożywa posiłek, nerwowo porusza stopą, od czasu do czasu teatralnie spogląda na zegarek. Zauważam, że ma ciekawy układ bruzd i zmarszczek mimicznych, który trzeba byłoby uwzględnić przy ocenie jego ekspresji mimicznych. Na wprost (za mną jest tylko ściana) kilku "korporacyjnie" ubranych trzydziestoparolatków rozmawia, co jakiś czas wybuchają śmiechy. Wśród nich znajduje się kobieta wysyłająca widoczne sygnały do jednego z mężczyzn; niestety, pozostają one niedostrzeżone lub zignorowane (stawiam na to pierwsze). Po parunastu sekundach zawieszam obserwację i sam spoglądam na zegarek.

Wreszcie pojawia się trener. Z zadowoleniem konstatuję, że zjawił się o czasie. Brak punktualności oznaczałby natychmiastową dyskwalifikację. Zerkam na niego: odpowiednio ubrany, widać zdaje sobie sprawę z potęgi pierwszego wrażenia, poza tym dość skąpa gestykulacja o ograniczonej amplitudzie ruchu (albo tak ma i należy tu ustawić punkt odniesienia, albo też stara się nadmiernie kontrolować, choć i tak widać oznaki zdenerwowania na twarzy i w dość napiętej sylwetce). Ewidentnie jest trochę spięty (nie ma się co dziwić, wszak może to spotkanie traktować jako rozmowę kwalifikacyjną), zaczynam więc niezobowiązującą pogawędkę. Pytam o zainteresowania, doświadczenia trenerskie i o to, dlaczego specjalizuje się w komunikacji niewerbalnej. Odpowiada składnie i wyczerpująco, mogą razić jedynie drobne błędy językowe, zaciekawia mnie tym, że do zajęcia się komunikacją niewerbalną skłoniły go pokazy mentalistów. Gwoli wyjaśnienia, mentaliści to iluzjoniści zajmujący się tzw. magią umysłu, czyli wywoływaniem wrażenia posiadania zdolności parapsychicznych, takich jak telepatia czy jasnowidztwo. W ich zawodzie bardzo mocno czerpie się z dokonań psychologii i neuronauki, wykorzystuje się także wiedzę z zakresu komunikacji niewerbalnej. Ponieważ także interesuję się mentalizmem, pytam, czy mógłby polecić jakieś publikacje w języku angielskim lub polskim - na podstawie tego wyrobię sobie zdanie o jego wiedzy w tym temacie. Poleca Sztuczki umysłu Derrena Browna (rzeczywiście niezła książka, przeczytałem ją nawet w oryginale, dopiero później w tłumaczeniu) oraz I Ty jesteś mentalistą! Horetha i Eder (krótki wyciąg z mojej recenzji tej książki: "książka bardzo powierzchowna, zawierająca sporo nieścisłości (np. dotyczących komunikacji niewerbalnej), mieszająca twierdzenia i teorie potwierdzone naukowo z elementami z zakresu New Age. Do tego nie najlepiej przetłumaczona i zredagowana. Temat mentalizmu zasługuje na coś więcej"). Dopytuję o tę ostatnią książkę, czy rzeczywiście jest tak godna polecenia. Trener odpowiada, że tak. Pytam o publikacje w języku angielskim (mnóstwo ich można znaleźć w sieci). Nie za bardzo się orientuje. W tym temacie to mi wystarczy.

Przechodzę do szczegółowych pytań związanych z proponowanym szkoleniem. Trener opowiada o szkoleniu, podczas gdy mnie uderzają dwie rzeczy. Po pierwsze, stara się wypaść wiarygodnie: dba o zachowanie otwartej postawy, co jakiś czas dla pokreślenia swoich słów składa dłonie w popularny gest wieży (bawi mnie to tak bardzo, że zaczynam wątpić w swoją zdolność powstrzymywania uśmiechu). Po drugie, nie wspomina nic o ćwiczeniach na poprawienie poszczególnych parametrów uwagi. To ogromny błąd większości szkoleń - co z tego, że przekaże się pewną wiedzę z zakresu komunikacji niewerbalnej, gdy kursant nie stanie się na tyle spostrzegawczy, by ją praktycznie wykorzystać. Już jestem na nie, ale nie daję tego po sobie poznać. Zastawiam natomiast pułapkę i pytam, czy trener zdaje sobie sprawę z wagi komunikacji niewerbalnej i z tego, jak wielką część komunikatu ona stanowi. Jak się spodziewałem, trener recytuje i objaśnia formułę 7-38-55 (w tej sprawie przeczytaj Czytelniku mój poprzedni post). Udaję zdziwienie i pytam, skąd się ta formuła wzięła. W odpowiedzi słyszę o bliżej niesprecyzowanych, tajemniczych amerykańskich naukowcach i ich badaniach. Nie daję za wygraną, pytam natarczywie i potęguję u mojego rozmówcy stres. Okazuje się, że trener gdzieś to przeczytał, albo też usłyszał na jakimś kursie, ale nie może podać źródeł tej formuły (sic!). Kolej na dwie następne pułapki - popularne w środowisku trenerów komunikacji niewerbalnej nieścisłości i przekłamania - ale ich nie ujawnię, gdyż musiałbym szukać innych zagadnień kontrolnych. Nadal celowo podwyższam poziom stresu, przy trzeciej pułapce zaczynam go obniżać, widząc rezygnację trenera. Pora na kilka uspokajających słów i przeprosin z mojej strony - potrzebny antrakt przed ostatnim, najważniejszym aktem rozmowy.

Trener trochę się uspokaja, ale moje wątpliwości co do tego, jak poradzi sobie w stresującej sytuacji szkolenia, pozostają. Proszę go, żeby się rozejrzał i poddał analizie zachowania niewerbalne gości kawiarni. Widzę, że to go zaskakuje. Jednakże czy chce tego, czy nie, to bycie wybitnym praktykiem - oczywiście jeśli towarzyszą temu rzetelna wiedza i kompetencje trenersko-dydaktyczne - stanowi przepustkę do prowadzenia szkoleń w mojej firmie. Długo się zastanawia i obserwuje. W końcu wyprowadza kilka wniosków - część trafnych, część wątpliwych. Okazuje się, że ma problemy z ogólnie rozumianą spostrzegawczością, ogranicza się jedynie do sygnałów niewerbalnych powyżej pasa (a gdzie obserwacja najszczerszej części ciała, czyli nóg i stóp?!), koncentruje się na pojedynczych sygnałach, a nie na ich konfiguracjach. W skali szkolnej - ocena mierna. Jestem wyraźnie zniesmaczony. Trener zdaje sobie sprawę z moich odczuć (coś jednak dostrzega!). Pora na kilka łagodzących zdań z mojej strony, szczere zapewnienie, że jeśli będziemy potrzebować trenera o jego kompetencjach, to się z nim skontaktujemy. Nie kłamię, bo wiem, że nigdy nie będziemy potrzebowali trenera o takich kwalifikacjach. Ma zatem do wyboru: albo je znacznie zwiększy, albo nie będzie trenerem w mojej firmie. Zresztą odpowiedniego trenera od komunikacji niewerbalnej już mamy. W jego wypadku jestem pewny, że posiada odpowiednią wiedzę i umiejętności, poza tym jest to człowiek, który cały czas się rozwija. Ważne jest też to, że się dobrze dogadujemy:)

Morał: pozostawajcie dostatecznie krytyczni wobec rozmaitych trenerów i mniej lub bardziej samozwańczych ekspertów,  sprawdzajcie ich przygotowanie, rozwijajcie swoją wiedzę i umiejętności, testujcie i dociekajcie, a nie zdawajcie się wyłącznie na autorytet (dotyczy to zarówno komunikacji niewerbalnej, jak i innych dziedzin).

PS: Może kiedyś się spotkamy w jakiejś kawiarni, oby tylko nie w takiej sytuacji, jaka została wyżej zarysowana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz