sobota, 29 grudnia 2012

Lie to me a wykrywanie kłamstwa

Chyba nic nie wywołuje w kontekście komunikacji niewerbalnej większych emocji niż wykrywanie kłamstwa. Wokół niego narosło tyle mitów i nieporozumień, że wystarczyłoby ich do obdzielenia kilku, a nawet kilkunastu zagadnień. Co więcej, wielu ludzi uznających się za specjalistów w zakresie komunikacji niewerbalnej powiela potoczne - nierzadko błędne - przekonania co do wskaźników kłamstwa.


Ostatnio uczestniczyłem w kursie, na którym prowadzący twierdził, że wiarygodnym sygnałem kłamstwa jest brak lub unikanie kontaktu wzrokowego przez potencjalnego kłamcę. Sugerował przy tym, iż nie jest to wyłącznie jego pogląd, ani pogląd potoczny, ale że zostało to potwierdzone naukowo. Kompletna bzdura! Badania jednoznacznie pokazują, że unikanie kontaktu wzrokowego nie jest dobrym wskaźnikiem kłamstwa. Co prawda, wiele dzieci, a także niektórzy dorośli, będący bardzo słabymi kłamcami lub przekonani o tym, że kłamstwo da się "wyczytać" z czyichś oczu, mają tendencję do zmniejszania kontaktu wzrokowego przy kłamaniu, ale lepsi kłamcy tego nie robią. Nawet więcej: w wypadku lepszych kłamców odnotowano zwiększony kontakt wzrokowy spowodowany tym, że kłamca stara się monitorować, jakie wrażenie sprawiają jego słowa na rozmówcy. Poza tym częstotliwość i charakter kontaktu wzrokowego zależą od wielu innych czynników, dlatego też nie jest to wiarygodny wskaźnik kłamania. Mimo to większość ludzi jest mocno - aczkolwiek błędnie - przekonana o tym, że kłamca nie będzie w stanie spojrzeć im w oczy, czy też wytrzymać ich spojrzenia.

Do popularyzacji wykrywania kłamstwa na podstawie interpretacji sygnałów niewerbalnych niewątpliwie przyczynił się serial Lie to me (polski tytuł: Magia kłamstwa).


Moim zdaniem, jest to znakomity serial i to z wielu powodów. Pozytywnie należy ocenić aktorstwo, scenariusz, a w szczególności szeroką i interesującą gamę problemów, przed którymi stają bohaterowie (choć zdarzają się pewne potknięcia i nieciągłości, będące chyba wynikiem niedopracowania ogólnej wizji serialu i poszczególnych postaci). Dla nas jednak najważniejsze są dwie kwestie. Po pierwsze, serial opowiada o ludziach specjalizujących się w komunikacji niewerbalnej i wykrywaniu kłamstwa, a główny bohater dr Cal Lightman (brawurowo zagrany przez Tima Rotha) wzorowany jest na autentycznym specjaliście od tych zagadnień - Paulu Ekmanie. Po drugie, serial stara się bazować na naukowych odkryciach, w tym oczywiście na pracach Ekmana, a sam Ekman konsultował i komentował treści poruszane w serialu. To stanowi o dużej wartości Lie to me, choć trzeba pamiętać, że scenarzyści niejednokrotnie upraszczają proces wykrywania kłamstwa i ukazują go o wiele łatwiejszym, niż to się ma w rzeczywistości. Przyjrzyjmy się zatem, jak można skutecznie wykrywać kłamstwa.

Powszechnie wyróżnia się trzy metody wykrywania kłamstwa:
- analizę reakcji fizjologicznych, czyli obserwację zmian w zakresie pocenia się dłoni, ciśnienia krwi, oddychania (temu właśnie służy poligraf, potocznie nazywany wariografem), bądź w aktywności pracy mózgu (neuroobrazowanie);
- analizę sygnałów niewerbalnych, polegającą na śledzeniu zmian w mimice, ruchu oczu, gestach, postawie, parametrach głosu, częstotliwości pauz itp.;
- analizę treści komunikatu werbalnego, a dokładnie analizę spójności komunikatu, doboru słów, szczegółowości wypowiedzi, podążania lub nie za wątkiem itp.

W serialu wykorzystuje się wszystkie trzy metody, jednakże z największym naciskiem na analizę sygnałów niewerbalnych. Analiza reakcji fizjologicznych występuje sporadycznie w postaci sprawdzania reakcji fizjologicznych bez użycia dodatkowych przyrządów. Na przykład bohater podaje komuś dłoń i stwierdza stopień jej spocenia, bądź przykłada rękę do ciała innej osoby i ustala zmiany pulsu. Zresztą Carl Lightman jest bardzo sceptyczny w stosunku do badań poligrafem. Słusznie zauważa w jednym z odcinków, że zmiany fizjologiczne nie są jednoznacznym wskaźnikiem kłamania, gdyż mogą wskazywać na takie rodzaje pobudzenia, które nie wiążą się z kłamstwem - pobudzenie seksualne, gniew lub stres związany z niesłusznym oskarżeniem czy strach przed karą, gdy osoba badana jest niewinna. Błędem serialu jest zostawienie widza z wrażeniem, że analiza sygnałów niewerbalnych jest tej wady pozbawiona.

A tak niestety nie jest.

Przede wszystkim dlatego, że nie ma jednoznacznych i stuprocentowych oznak kłamstwa. Oddajmy głos samemu Ekmanowi:
Nie istnieją oznaki samego kłamania – żaden gest, ekspresja twarzy czy skurcz mięśnia sam w sobie i sam przez się nie znaczy, że ktoś kłamie. Pojawiają się tylko wskazówki tego, że ktoś jest słabo przygotowany i doświadcza emocji, które nie pasują do jego wypowiedzi. Są to przecieki i wskazówki fałszu.

Dlatego też szukamy nie tyle oznak samego kłamstwa, ile:

- ekspresji emocjonalnych i wyrazów intencji niespójnych z przekazem werbalnym, przecieków i mikroekspresji;
- oznak emocji często występujących przy kłamaniu (strachu, poczucia winy, radości);
- oznak stresu i nadmiernego kontrolowania własnych zachowań;
- sygnałów niewerbalnych wskazujących na słabe przekonanie co do słuszności i prawdziwości wypowiedzi.

Wszelkie tego typu sygnały mogą być związane z kłamstwem, ale nie muszą, podobnie jak to było w wypadku badania poligrafem. Z tego względu wykrywanie kłamstwa nie jest tak łatwe, jak to jest ukazane w Lie to me. Ogromnym walorem serialu jest zwrócenie uwagi na potrzebę odwoływania się do wielu metod (oprócz analizy sygnałów niewerbalnych bohaterowie często stosują analizę komunikatu werbalnego), a także na wartość wiedzy psychologicznej i związanych z tym umiejętności perswazji, manipulacji i prowadzenia rozmowy czy przesłuchania. Jest bowiem tak, że największy sukces odnosimy - my, żywi wykrywacze kłamstwa - w momencie, gdy nasz rozmówca przyzna się do kłamstwa i przedstawi potrzebne nam fakty. A do tego przydaje się umiejętność stosowania odpowiednich zagrywek psychologicznych, tak aby skłonić kłamcę do ujawnienia prawdy.


Jako osoba ucząca wykrywania kłamstwa zwracam szczególną uwagę, aby uczeń przyswoił wady i zalety każdej z metod, potrafił stosować je łącznie w celu uzyskania efektu synergii, znał przynajmniej podstawowe metody prowadzenia rozmów i przesłuchań, a także by umiał wykorzystywać rozmaite triki psychologiczne w celu wydobycia prawdy. Zależy mi na skuteczności zarówno w wykrywaniu kłamstwa, jak i w wykrywaniu prawdy. Co przez to rozumiem? Większość szkoleń i wiele publikacji z tego zakresu sprawia, że ich słuchacze i czytelnicy dopatrują się kłamstwa niemal wszędzie. Jest to związane m.in. z bogactwem wskaźników mogących wskazywać na kłamstwo. Oczywiście, jeśli ktoś w każdej wypowiedzi będzie się dopatrywał kłamstwa, to skuteczność jego wykrywania kłamstwa będzie stuprocentowa. Z drugiej strony, taki sam procent będą stanowiły fałszywe alarmy, czyli sytuacje, w których prawda będzie kwalifikowana jako kłamstwo. A tego nie chcemy. Zupełnie nie oto nam chodzi. Dlatego też tak wielkie znaczenie przykładam do wyeliminowania tendencji do fałszywych wskazań. Zawsze stawiam na rzetelność i wykształcenie praktycznych umiejętności, a nie tylko wiedzy, a jeszcze częściej wiedzy pozornej, o oznakach kłamstwa.

2 komentarze:

  1. Spodobał mi się Pana artykuł na tyle, że postanowiłem w podobnym temacie napisać własny, choć z nieco innego punktu widzenia. Chodzi raczej o kłamstwo w komunikacji w ujęciu modelowym w odniesieniu do związków, a z kolei w metaforze firma-klient. Może się spodoba, również zapraszam: http://afblog.pl/aleksander-pietrzak/zdradzacie-swoich-uslugodawcow-o-firmy-pytam-przeciez-nie-o-kobiety/1234

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja lubię ten serial i czytałam książkę Ekmana. Nie stałam się przez to lepszym wykrywaczem kłamstw, ale nieco inaczej patrzę teraz na ludzi, z którymi rozmawiam.
    PS Tim Roth jest fenomenalny, ale Kelli Williams w scenach bólu czy strachu dorównuje mu absolutnie.

    OdpowiedzUsuń